środa, 28 marca 2012

Rozmowy z samym sobą.


Jakoś tak wyszło, że zostałem sam w tym barze. Nie mam pojęcia gdzie zgubiłem wszystkich znajomych, no trudno - uroki wieczornych wypadów na miasto i litrów wypitej whisky. Nie lubię pic sam, pomimo zakrawającej na psychozę idiolatrii sam dla siebie nie będę najlepszym kompanem do rozmowy. Kiedy siędze w tych  pseudo-wystylizowanych, zaciemnionych lokalach zdecydowanie wolę miec sie do kogo odezwac. Trzeba przeprowadzic rekonesans lokalu - barmanów gdzieś wywiało. Punkt pierwszy - odhaczyc. Ładne kobiety - żadnych, kurwa. Średniej urody kobiety - w ogóle przestałem sie rozgladac za jakimikolwiek kiedy zobaczyłem te 3. Krzyżówki świń z całą ofertą kosmetyków oriflamu. Dziękuję bardzo, w tym momencie chiałbym byc Stevie Wonderem. Dobra, czas wylaczyc instynkt samca - jaskiniowca i poszukac towarzysza do picia. Tylko, kurwa ja przecież nie lubię wiekszosci ludzi, nienawidzę większosci z nich. Przynajmniej tych a la aktualni kwaterowicze tego klubu. Nienawidzę tych nudnych idiotów, wygladajacych tak samo, pachnacych tak samo, ubierajacych sie, zachowujacych i rozmawiajacych zawsze na te same tematy baranów. Żywcem wyjetych z owczego pędu. Wystruganych z jednego drewna przez Dżepetto. Zero oryginalnosci, czy chociazby krzty, grama czegos czym można zainteresowac. Gdybym miał byc jak każdy to strzelił bym sobie w łeb jak Curt Cobain . Jestem cynikiem, nie wstydze sie tego.
Jednak nie można przeciez nienawidziec wszystkich. Tak to prawda - lubię niektórych ludzi, tych inteligentnych, interesujących. Tych nienormalnych i nieprzewidywalnych. Szaleńców. Może sam jestem jednym z nich. Tylko jest jeden problem - nie ma ich zbyt wielu. Jednak w moim mniemaniu świat nie istniałby gdyby w każdym mieście, społeczeństwie, w każdym kraju i na każdym kontynencie nie było chociaż jednego interesującego osobnika. Osób, których oddech jest niezwykły, których spojrzenie intryguje z mocą gwiazd, których myśli i refleksje są prawdziwe, niebanalne, parabolistyczne i interesujące. W każdym miejscu, w każdym barze, na każdej drodze znajdziemy jeden egzemplarz z najwyższej półki, biały kruk, diament. Bo gdyby nie oni to po co życ. Co nam po świecie, który nas nie interesuje. Gdzie wszyscy są tacy sami. Banalni i nudni. To jak perspektywa apokalipsy, apogeum klęski.
Nagle złapałem się na tym, że z powodu braku rozmowcy konwersuję w myślach sam ze sobą. Kurwa.
Dzisiajszy wieczór zdecydowanie popadnie w niełaskę. Moja niewątpliwie ciemna strona zaczęła kierowac mnie i jacka daniellsa w stronę mostu. Most jest tak wieloznacznym symbolem - od skojarzeń z samobójcami poprzez pary pstrykające sobie tam romantyczne zdjęcia, kiedy to uśmiechnięci jak niedorozwinięci flegmatycy ze szczękościskiem idę ramię w ramię, trzymają się za rękę i chcą na siłe pokazac światu jacy to oni nie są szczesliwi. Zdjęcie to uchwyciło, uchwyciło ich milosc, szczescie i oddanie. Pretensjonalne gówno. Nie uchwyciło już niestety realnego życiowego bagna - kłótni, zdrad, problemów, płaczu i nieprzespanych nocy. Pierdolic miłośc. Żadnego z niej pożytku, poziom endorfin w moim mózgu potęguje dobra whisky, papieros, widok słońca latem i naga kobieta w łózku, najlepiej dwie, trzema też nie pogardzę. Nie ostentacyjne trzymanie się za rączkę, nie przytulanie się, patrzenie sobie w oczka i zasypianie obok siebie, co ludzie w tym widzą? Jeśli zasypianie obok kobiety nie jest poprzedzone seksem to co w tym ekscytujacego. Szczęśliwa miłośc, no kurwa - w życiu nie słyszałem lepszego oksymoronu.

środa, 18 stycznia 2012

Sky's the limit


Lampa w pokoju daje dziś blask jak Nowy York,
siadam w spokoju, długopis to mój Brooklinski most.
Kobiety jak Marylin Monroe, szukasz ich ? no co ty?.
Wiekszośc z nich myśli, że punkt G jest na końcu wyrazu "shopping". 
Ja - pije whisky jak Marlon Brando , z piekną dziewczyną 
i krzyczę, że świat jest mój jak Al Pacino.
Nie chodzi o materialnośc bo jak już ktoś rymował
- nawet z najdroższych Najków może wyjśc ci słoma. 
Deszcz czasu spada szybciej niż kamień Syzyfa.
A ja dziennie szukam szczęścia bo chcę miec z czego rozliczac.
Pierdole system jak Mes, dla niektórych to abstrakt.
Nie cofnę kijem Wisły - mi wystarczy wykałaczka.
Dziennie spacer po samplach i musisz to rozkminic
chce unosic sie wyżej - bo sky's the limit 
mowią, że nie spełnię marzeń. Skąd oni sie wzieli?
Ja wierzę, że potrafię latac jakbym był R.Kelly 

środa, 11 stycznia 2012

Odwaga?


Pokój pachniał rzygami, seksem i alkoholem.
Ta dziwka jest tutaj, wiem to. Wyczuwam jej ego, jej perfumy, jej obecnosc.
Wyczułbym na kilometr, a jest tutaj w tym samym mieszkaniu co ja. 
I wiem, że chce jej, tylko jej, nikogo innego. A ta kurwa pewnie aktualnie pieprzy się, albo obciaga jakiemus idiocie z inteligencją równą kwiatkowi w doniczce. 
I już mam w głowie zapisane wszystko co chiałbym jej powiedziec. Wszystko z uwzględnieniem przecinków i przerw na oddech.
Mam w głowie z jaką intonacją powiedziec każde słowo. Jak zimaginowac to co czuję do niej. Jak uczuciowo przekazac wszystko, wszystko to co powinienem przekazac jej już dawno, kurwa dawno temu.
I boje się. Nie potrafię znalezc pierdolonej odwagi. Boję się - odrzucenia. To najgorsze uczucie ze wszystkich mi znanych. Jest całkowiecie w zestawieniu ponad nienawiscia, strachem i zazdroscia. 
Moje ego nie wytrzymałoby odrzucenia, moj swiatopoglad nie sprostałby odrzuceniu, moje serce, jego marne resztki przestałyby pompowac krew. To bylby koniec, armagedon, apogeum kleski. 
Kto kiedys powiedzial, że lepiej sprobowac i żałowac niż nie sprobowac i żałowac jeszcze bardziej był najwiekszym debilem na swiecie. 
Jesli nie sprobujesz, pozostawiasz miejsce na mżonki, watpliwosci i nadzieje. 
A to wlasnie nadzieja utrzymuje nas przy zyciu.
Ci ludzie tutaj, dookoła mnie - są zatraceni w swoim świecie, nafaszerowani extasy, mefedronem, opium, kokainą i alkoholem. Bawią się, jakby jutra miało nie byc. Dziwki, biznesmeni, idioci, lesbijki i sporadycznie kobiety z klasą. Bawią się razem - wszyscy. W tym momencie nieistotne kto jaki ma status społeczny, kto jak się nazywa, ile ma na koncie i jak wygląda.  Substancje przyjmowane przez nich wyzwalają prymitywne instynkty, zostałem już zaczepiony przez conajmniej tuzin kobiet. Gdyby nie misja, która dziś przedłożyłem  ponad wszystko już pewnie spijałbym tequile z pępką którejś z nich albo wciągał kokainę z jej sztucznych cycków. Ukoronowaniem imprezy byłaby pewnie soczysta luksusowa orgia w sypialni z ogromnym łóżkiem, ale nie dziś. Odrzuc pokusy, wiesz co masz zrobic.
Wiem, jestem zatracony w swoim świecie, szukając jej - powodu wytwarzania endorfin w moim ciele, najlepszego znanego mi narkotyku. 

Alkohol Dodaje odwagi, jestem tutaj, ona jest tutaj, nasze mysli, spojrzenia słowa są tylko tu i teraz.
Jest, ona, pierdolony kurwa ideał, obnosi się z tym jakby była miss world. Ale jara mnie to, i to jest najgorsze. Inteligencją - uosobienie mnie, ideał, ideał, ideał. Blondynka z idealnymi nogami, zabójczym uscmiechem i cietymi ripostami w zanadrzu. 
Tak bede tym idiotą żywcem wyjętym z serialowego tasiemca i powiem jej to, to co chciałem jej powiedziec juz od pierwszego spotkania.
Jest, na przeciwko mnie, słucha mnie, chłonie każde słowo jak gąbka. patrzę w jej oczy, zahipnotyzowany ja, zahipnotyzowana ona. Kocham. To źle, ale kocham, nic na to nie poradze, mam uczucia, jednak je kurwa mam skoro wiem, że ją kocham. Calujemy się, jestem w niebie, na olimpie, spijam ambrojzę z jej ust do ostaniej kropli, swiat jest moj , w zyciu nie czułem sie tak dobrze. Chwila przerwy, oczy swieca sie jej jak najjasniejsze gwiazdy w ciemnosciach. 
Ona chce cos powiedziec, czekam na te słowa, no mów, mów - juz kurwa mów to co chcesz powiedziec, nie wytrzymam ani sekundy dłuzej.
Zaczęła " To co powiedziales mi dzis, powiedz mi na trzeźwo, jutro, lub kiedykowliek i będę juz tylko twoja. Zawsze. "
Nie jestem tego pewien. Może tylko mnie zbywa, sądzac, że rano nie bede o niczym pamietał. Dlaczego tak ciężko czyta się z jej ust ? Dobrze mnie zna, ja nigdy nie mówię takich słów, ukrywam je, skrywam emocje, nie, ja przecież nie mam uczuc. Jestem jak manekin. Podobno. Może bierze to na żarty albo, kurwa, może mówi to szczerze. Nie wiem już nic. Odchodze, mysle. Jestem w dupie, w wielkim czarnym kanionie. Na trzezwo nie znajde odwagi by to powiedziec, wiem to. Nie jestem pewien. Alkohol dodaje odwagi, to za trudne bez niego. Nie dam rady. I nic tego nie zmieni, bede zyl mżonkami. I bede żalował, moze i do konca zycia. Ale nie wydusze tego z siebie na trzezwo, nadal boje sie odrzucenia. Mam ochote jebnac głową w sciane. 
Jestem idiotą i moze popelniam najwiekszy blad w swoim zyciu. Ale wole zyc po swojemu, panując nad wszystkimi emocjami i kontrolowac kazdy odruch i gest. Nie pozwole jej panowac nad moim życiem, zdecydowanie. I mogę życ dalej, po swojemu. Korzystac z uciech świata do woli. Krół życia. Będę nim.
I zawsze będe miec nadzieję, że może jednak mówiła to szczerze. I, że może kiedyś.

Świat jest mój


Ludzie potrafią niszczyc, psychicznie przede wszystkim. Czasami robią to całkowicie nieświadomie. Ale niektórzy tną słowami z dokładnością chirurga twoje myśli i uczucia. Dla własnej satysfakcji, dla lepszego samopoczucia i dla ?
Dla zabawy. Bo czemu nie, bo kto im zabroni. Kto zabroni tym wszystkim skurwielom pociągac za sznurki cudzego życia? Nikt. A wiecie co ? To jest piękne. i cieszę się, że jestem jednym z nich. Jeśli ktokolwiek jest na tyle słaby, że daje sobą manipulowac to jego problem, a pociecha dla manipulatorów. Jeśli ktokolwiek włączą się całkowicie oportunistycznie w owczy pęd - jest słaby - jego problem. Tacy ludzię nigdy nie osiągną sukcesu, nie mają ikry, własnego zdania, charakteru, charyzmy. Każdy lekki podmuch  wiatru w ich psychikę pokazuję co mają pod spodem, coś a la marylin monroe w scenie z sukienką, tylko nie ma w tym ani krzty klasy, jest to żałosne. Są przejrzyści, banalni, gardzę nimi. Później kończą na "wysokich" stanowiskach smażąc frytki w McDonaldzie. I zanoszą się głóśnym pytaniem "dlaczego tak skończyłem" - kretyni, niemożliwa jest odpowiedź na pytania retoryczne. Czy nikt im  nie wytłumaczył, że do sukcesu nie ma windy? trzeba zapierdalac po schodach, milion stopni do góry. Kto oglądał "Człowieka z Blizną" z rewelacyjnym Al'em Pacino w roli głównej wie o czym mówię. Kto nie oglądał - krótko streszczę. Człowiek który jest nikim, poprzez spryt, charyzmę i wyznawanie zasady "po trupach do celu" (czasem bardzo dosłownie) wspiął się na sam szczyt. Nie cofnął się przed niczym, ryzykował wszystko, wygrał wszystko. Proste. "The world is yours", Świat jest twardy, trzeba grac twardo. Trzeba walczyc o swoje, o marzenia, o każdą pieprzoną kwestię na której nam zależy. Bez skrupułów. Do końca. Kogo obchodzi co myślą inni. To mi ma byc dobrze. Świat ma byc mój. Świat będzie mój. I to nie dlatego, że kupię sobie globus.